PREZENT 1-99 LAT URODZINY ROCZNICA ŚLUBU ZEGAREK ! Stan. Nowy. 69, 00 zł. zapłać później z. sprawdź. 77,99 zł z dostawą. Produkt: Prezent Ślub Urodziny Rocznica Podziękowanie zegar. dostawa pojutrze.
Z badań wynika, że 74 proc. młodych mieszkańców Indii woli, aby to rodzice znaleźli im życiowego partnera, a 93 proc. Hindusów żyjących w miastach zawiera aranżowany związek małżeński. Ślub z osobą spoza kasty oznacza wstyd i dyshonor dla rodziny. Karą może być odrzucenie lub honorowe zabójstwo. Wskaźnik rozwodów w Indiach jest niezwykle niski — wynosi zaledwie 1,1 proc. i dotyczy przede wszystkim ślubów z miłości Hinduska wychodząca za mąż przybiera nazwisko męża i mieszka z jego rodziną, a tym samym opuszcza swój rodzinny dom. W przypadku rozwodu nie należy już do żadnej z rodzin Singielki nie mają zbyt wielu okazji do randkowania. Dla wielu kobiet w Indiach to mąż jest ich pierwszym partnerem seksualnym Więcej takich historii znajdziesz tutaj. W Indiach związek małżeński zawiera co roku ponad dziesięć milionów par, z czego tylko jedna czwarta to tak zwane śluby z miłości. Śluby aranżowane nie są bynajmniej przeżytkiem z dawnej epoki nawet w najbogatszych warstwach społeczeństwa indyjskiego. Hindusi są mocno skoncentrowani na rodzinie rozumianej w szerokim tego słowa znaczeniu. Rodzina to bracia, siostry, rodzice, dziadkowie, bratowe i szwagrowie wraz z ich rodzicami. Ożeni się ze swoją dziewczyną, o ile ta zyska sympatię rodziców Wiek, w którym Hindusi zawierają ślub to 27 lat dla mężczyzn i 25 dla kobiet, a ślub jest środkiem umożliwiającym kontynuację struktury klanowej. Nawet, jeśli rodzice nie chcą podejmować decyzji związanych ze ślubem, to i tak muszą się z niej wytłumaczyć reszcie rodziny. Według Tanuja Sharma, profesora z Management Development Institute w Delhi, ślub zawierają dwie rodziny, a nie dwie osoby. Wystarczy, że te ostatnie potrafią się porozumieć i nadają na tych samych falach. Indyjska rodzina [Mumbai, Maharashtra - Indie] - Shutterstock Ayuush, pochodzący z Punjab 22-letni student MBA w wywiadzie dla magazynu "Slate" wyznał: "Moi rodzice są chill, gdyż pozwalają mi kontynuować naukę aż do 28. roku życia. Dzięki temu mogę ukończyć studia i zwiedzić świat, zanim dołączę do rodzinnego biznesu". Ayuush ożeni się ze swoją dziewczyną (jeśli będzie ją miał), o ile ta zyska sympatię rodziców, w przeciwnym wypadku to rodzice przedstawią mu kandydatki na żonę. Małżeństwo aranżowane czy z miłości nie ma dla niego żadnej różnicy: "Oba mi pasują, mam zaufanie do rodziców, wiem, że znajdą odpowiednią dziewczynę", stwierdził. Okazuje się, że tak myśli większość młodych Hindusów. Z przeprowadzonych badań Ipsos wynika, że 74 proc. młodych Hindusów w wieku 18-35 woli, aby to rodzice znaleźli im życiowego partnera. Ankieta Uniwersytetu Oxfordzkiego zrealizowana we współpracy z Lok Foundation wykazała z kolei, że 93 proc. Hindusów żyjących w miastach zawarło uzgodniony związek małżeński. Młodzi ufają rodzicom i wolą, by to oni wybrali dla nich życiowego partnera - Shutterstock Ślub tylko w ramach tej samej kasty i wyznania Mimo że konstytucja indyjska zapewnia równość wszystkim obywatelom, to system kastowy narzuca reguły zachowań, w tym te dotyczące ślubów. Zgodnie z nimi tylko ślub z osobą z tej samej kasty jest właściwy i możliwy. Młodzi Hindusi taki stan rzeczy akceptują. Świadczy o tym chociażby ogromna popularność serwisów randkowych, takich jak BharatMatrimony (ponad trzy miliony aktywnych użytkowników), czy IITIIMShaadi umożliwiających poznanie w celu matrymonialnym singla z tej samej kasty. Wpływ systemu kastowego na wybór partnera różni się jednak w zależności od tego, czy dotyczy mieszkańców wsi, czy miast. W tych drugich jego znaczenie jest dziś coraz mniejsze. Wielu singli korzysta z portali randkowych - Shutterstock Shubham, 26-letnia prawniczka z Jodhpur stwierdziła dla "Slate": "Nie żyjemy już w czasach naszych rodziców czy dziadków, kiedy cała rzeczywistość zamykała się w znanym jedynie mieście. Dzisiaj podróżujemy, wychodzimy, spotykamy się, wszystko jest możliwe". Inaczej sprawa przedstawia się w odległych i często zacofanych regionach kraju, gdzie ślub z osobą spoza kasty oznacza wstyd i dyshonor dla rodziny i wspólnoty, w której się funkcjonuje. Karą za to jest odrzucenie lub honorowe zabójstwo (do których według danych OZN dochodzi tysiąc razy rocznie). Jeśli chodzi o małżeństwa międzywyznaniowe, nie ma na nie przyzwolenia ani też chętnych do ich zawierania. O ile liberalni rodzice są gotowi zaakceptować niewybraną przez siebie osobę na życiowego partnera ich dziecka, o tyle nigdy nie zgodzą się na ślub z osobą innego wyznania niż hinduizm. Miłość? Niekoniecznie Pojęcie miłości i w jej konsekwencji ślubu różni się zasadniczo od naszych wyobrażeń w tym zakresie. Dla Europejczyka ważne jest zauroczenie, miłość, związek. Dla Hindusa zaangażowanie, a jeśli Amor jest przychylny, to pojawi się miłość i oddanie. Według kultury zachodniej najważniejsze jest szczęście osobiste. Dla Hindusa najważniejsze jest zabezpieczenie finansowe i socjalne, a małżeństwo jest jego częścią. Szczęście przychodzi potem. Nie miłość, lecz zabezpieczenie finansowe i socjalne, są najważniejsze - ALAMYLIMITED/BEWPHOTO W małżeństwie z miłości, harmonia i trwałość związku spoczywa na barkach kobiety. To jej przede wszystkim zależy na jego utrzymaniu. Powód jest oczywisty. Hinduska, wychodząc za mąż, przybiera nazwisko męża i mieszka z jego rodziną. Tym samym opuszcza swój rodzinny dom. W przypadku rozwodu nie należy już do żadnej z rodzin. W małżeństwie aranżowanym rodzice są jak gdyby gwarantami związku, a kobieta jest w pewnym sensie zabezpieczona na wypadek separacji lub rozwodu. Może dlatego wskaźnik rozwodów w Indiach jest niezwykle niski i wynosi 1,1 proc. i dotyczy przede wszystkim ślubów z miłości. Wskaźnik rozwodów jest tu bardzo niski - Shutterstock Drobne kłamstwo w imię miłości Tak, jak postęp technologiczny wprowadza w nasze życie zmiany, tak też i globalizacja wpływa na obyczaje i tradycje Hindusów. Stare łączy się z nowym. Młodzi Hindusi aspirujący do większego liberalizmu w kwestii ślubów praktykują self-arranged marriage zwany też love-arranged marriage. Nie chcąc burzyć tradycyjnego podejścia do ślubu, realizują wszystkie etapy prowadzące do niego, ale z jedną zasadniczą różnicą — sami wybierają osobę, którą przedstawiają jako poznaną na drodze poszukiwań w predysponowanych do tego portalach. Ot, takie drobne kłamstwo w imię miłości — tej prawdziwej, niezaaranżowanej. Owca cała i wilk syty. Liberalni Hindusi praktykują self-arranged marriage - Shutterstock Małżeństwo aranżowane nie jest bynajmniej małżeństwem z przymusu. Rodzice wybierają przyszłego partnera/partnerkę, po czym następuje zapoznanie. Jednak, czy znajomość będzie kontynuowana, zależy już wyłącznie od młodych. Jeśli młodzi nie przypadną sobie do gustu, rodzina kontynuuje poszukiwania. Być singlem to wyjątek Decyzja o tym, kiedy ma dojść do ślubu, należy do rodziny, a bycie singlem w Indiach nie jest ani popularne, ani łatwe. Presja rodzinna jest ogromna. Ślub to niemalże nakaz. To sposób życia i kontynuowania linii klanu i kasty. Być osobą samotną to w tym kraju wyjątek. Według danych ONZ z 2019 r., zaledwie 1 proc. kobiet pomiędzy 45. a 49. rokiem życia jest niezamężna. Młoda indyjska kobieta w restauracji [Ranchi, Jharkhand - Indie, 2020 r.] - Shutterstock Niezamężna dziewczyna mieszka z rodzicami (rodziną) i nie wypada, żeby wieczorami wychodziła samotnie na miasto. Do domu musi wracać najpóźniej o godzinie 22. Nie ma zbyt wielu okazji do randkowania, dlatego dla wielu kobiet w Indiach to mąż jest ich pierwszym partnerem seksualnym. Wielu rodziców przed rozpoczęciem poszukiwania odpowiedniego kandydata zasięga opinii astrologa. Strona astralna związku też jest bowiem bardzo istotna. Rodzina przedstawia córce na ogół kilku kandydatów, ale to do niej należy decyzja, czy któregoś wybierze. W przypadku akceptacji któregoś z nich składa on wizytę rodzicom dziewczyny w towarzystwie swoich rodziców. Rodzina rozmawia, lecz rodzice chłopaka nie zadają pytań dziewczynie. Obserwują ją, a ona ich. Kandydat natomiast bywa odpytywany ze swojej sytuacji zawodowej, stanu zdrowia, a przede wszystkim wysokości dochodów. Para konsultująca się z astrologiem odnośnie prognoz dla jej związku [Keesaragutta, Indie] - Shutterstock W posagu oddają oszczędności życia Po pierwszy spotkaniu chłopak wkrótce odwiedza dziewczynę ponownie w towarzystwie, np. żony swojego brata, a potem brata. Przed ślubem rodzina chłopaka ofiaruje rodzicom przyszłej synowej prezenty w ramach ceremonii zwanej Tilak, ale to jej rodzice wnoszą posag. Dziewczyna uprzednio pyta przyszłego męża, czego potrzebuje jego rodzina. Posagiem jest biżuteria, sari, meble, samochód. Dla rodziców dziewczyny na posag przeznaczane są na ogół oszczędności całego życia. To oni również finansują ceremonię ślubną. Na tym wydatki się nie kończą. Przez cały czas trwania małżeństwa rodzina żony będzie ofiarowywać rodzinie zięcia prezenty. Jest to jak gdyby gest wdzięczności wobec nich — ich córka mieszka u nich, jest przez nich utrzymywana, nie musi pracować i dbać o dom. Nic dziwnego, że do ślubu rodziny hinduskie przygotowują się całymi latami i nie jest im znane zjawisko zawierania ślubu niemalże ad hoc, jak to bywa w Europie. Ślub w Indiach - Shutterstock Ślub na tysiąc gości Przeciętny Hindus przeznacza na ślub swoich dzieci jedną piątą swoich oszczędności. Rynek ślubny w Indiach szacowany jest na 705 milionów Euro. Obejmuje prezenty, hotele, dekoracje, wizytówki itp. Każda rodzina kupuje z okazji ślubu 30-40 g złota, a średni budżet ślubny kształtuje się na poziomie od 13 100 do 15 700 Euro na 300-400 gości. Przedstawiciele klasy średniej w podróż poślubną udają się najczęściej do Goa, Jaipuru i Udaipuru. Sama ceremonia ślubna trwa trzy dni, w trakcie których odbywa się szereg uroczystości religijnych. Zaprasza się oczywiście rodzinę, przyjaciół, znajomych, sąsiadów. Na niektórych ślubach bywa tysiąc gości. Im bardziej zamożna rodzina, tym ceremonia ślubna bardziej wystawna. Niektóre takie ceremonie trwają nawet dwanaście dni. Sale balowe olśniewają przepychem dekoracji, biżuterią i bajkowymi ubraniami młodej pary oraz gości. Wesele w Indiach - Shutterstock Celem ślubu w Indiach jest posiadanie potomstwa. Rodzina to podstawa. Nie jest wyjątkiem zamieszkiwanie w jednym domu przedstawicieli trzech generacji. Częstym zjawiskiem jest poszukiwanie na żonę kobiety wykształconej, posiadającej dyplom uniwersytecki, a po ślubie zabranianie jej podjęcia pracy zawodowej. Na taką decyzję ma na ogół wpływ ojciec męża, który zgodnie z tradycją uważa, że żona powinna zajmować się domem i dziećmi. Niestety sama zainteresowana nie ma w tej kwestii zbyt wiele do powiedzenia i może jedynie polegać na sile perswazji swojego męża. Przyszła panna młoda nie będzie miała zbyt wiele do powiedzenia - Shutterstock Na koniu, grzbiecie słonia lub... luksusowym samochodem Tradycyjna ceremonia ślubna Thirumam odbywa się ściśle według ustalonego porządku (bharat). Pan młody przybywa na koniu, na grzbiecie słonia lub luksusowym samochodem. Towarzyszy mu brat panny młodej, któremu wręcza złoty sygnet. W oczekiwaniu na wybrankę, która oddzielona jest przesłoną, sam również dostaje sygnet. Panna młoda pojawia się w towarzystwie siostry i zakładu mu naszyjnik z kwiatów, następnie on jej. W trakcie ceremonii religijnej mandap duchowny błogosławi związek, po czym ojciec panny młodej oddaje ją panu młodemu. Rzucane są kwiaty na ramiona pary młodej. Na głowie nowożeńców sypie się kminek i cukier trzcinowy. Królewska procesja weselna - pan młody czeka na pannę młodą na dekorowanym słoniu - Shutterstock Panna młoda ubrana jest w wyjątkowo ozdobne, ciężkie sari w kolorze fioletowo-złotym. Na uroczystości dnia następnego zakłada nieco mniej bogate sari. Ubiorem ślubnym panny młodej może być także lehenga choli, rodzaj sukni ze spodniami lub salwar kameez (głównie na południu Indii), czyli obcisła góra i długa spódnica. Pan młody pojawia się w spodniach i długiej tunice, na ogół koloru białego. Związani są szarfą symbolizującą związek dwóch istot. Pan młody ubrany w białą Sherwani. Panna młoda w czerwonej lehendze podczas ceremonii Saptapadi - Shutterstock Kobiety i dzieci głosu nie mają Rodzina w Indiach ma charakter patriarchalny. Mąż, głowa rodziny wraz z synem pierworodnym podejmują decyzje dotyczące rodziny — za zgodą lub bez zgody żony, mimo że jest proszona o zdanie. Dzieci uczone są reguł obowiązujących kastę, do której należą, zapoznawane są także z wielkimi historycznymi epopejami narodowymi ("Mahabharata" i "Ramayana"), zasadami i kodeksami zachowań obowiązujących w społeczeństwie indyjskim. Rodzina odgrywa rolę socjalną, chroni i utrzymuje jej członków w miarę swoich możliwości. Rodzinnie chodzi się do restauracji, podróżuje, wypoczywa, odwiedza świątynie. Głowie rodziny, czyli mężowi i ojcu, należy się bezwarunkowe posłuszeństwo. Do niego należy ostateczna decyzja w kwestii spraw rodzinnych, takich jak ślub dzieci, podjęcia przez nie studiów, wyboru zawodu, rodzaju roślin do upraw, itp. Dzieci uczone są zasad zachowania obowiązującego w kaście - Shutterstock Oprócz ojca również pozostali mężczyźni w rodzinie mają głos doradczy i decydujący. Kobiety i dzieci głosu nie mają. Władza żony ograniczona jest wyłącznie do dzieci, chyba że jest wdową. Wtedy musi być posłuszna synowi lub synom. Te rygorystyczne zasady są mniej restrykcyjne w dużych miastach, gdzie zwyczaje kulturowe ulegają powolnym, bardziej liberalnym przeobrażeniom. Syn jest podstawą rodziny. To on zabezpiecza starość rodziców, przejmuje ziemię lub rodzinny biznes i odpowiada za ciągłość rodu. Zanim zajmie tak odpowiedzialną funkcję w rodzinie, musi przez pierwsze pięć lat życia być traktowany jak książę, przez następne dziesięć jak niewolnik, a począwszy 16. roku życia - jak przyjaciel. Tu mężczyźni mają decydujący wpływ na życie kobiet - Shutterstock Małżeństwo zaaranżowane to dla większości Hindusów forma zabezpieczenia się na przyszłość bez angażowania się bezpośrednio w trudy poszukiwania partnera lub partnerki. Młodych Hindusów wyręczają w tych poszukiwaniach rodzice. Każda ze stron, decydując się na związek, ma świadomość, jakiego dokonała wyboru i czego od tego wyboru może w przyszłości oczekiwać. Źródło:
Za nami śluby uczestników 5. edycji „ Ślubu od pierwszego wejrzenia ”, podczas których wreszcie dowiedzieliśmy się, jak na podstawie szeroko zakrojonych badań psychologicznych i antropologicznych eksperci reality show dopasowali do siebie pełnych nadzieli na odnalezienie bratniej duszy singli.
Najmłodsze dzieci na ślubie i weselu rodziców (0-2) - Panna młoda z dzieckiem od niemowlaka do dwóch lat mogłaby mieć spore ograniczenia w zorganizowaniu tego wielkiego dnia, nie uwzględniając w planach potrzeb maluszka. – mówi Karolina Dokić-Pietuszko z portalu-katalogu PlanujemyWesele, która ma stały kontakt z parami przygotowującymi się do ich wielkiego dnia. Jak sobie poradzić: - wynająć pokój w budynku, gdzie jest sala i zapewnić dziecku sprawdzoną opiekunkę, która już zna dziecko, a ono ją i dobrze na nią reaguje, - jeśli karmisz piersią, umów się z nianią na jakiś sygnał, który da na przykład świadkowej czy twojej mamie, teściowej na telefon, że dziecko jest głodne. Unikniesz wtedy stałego czuwania i chodzenia do pokoju maluszka, aby sprawdzić, jak wygląda sytuacja, - organizując wesele, warto zadbać o to, aby goście zostali zajęci na 30 minut więcej na początku przyjęcia niż standardowo. Każdy, kto wie, że macie malutkie dziecko – szczególnie niemowlę, powinien zrozumieć sytuację, a ty zyskasz spokojny czas na "zakwaterowanie" malucha w pokoju z opiekunką i spokojny start zabawy. Oczywiście wodzirej, DJ czy któreś ze świadków może poinformować przez mikrofon o tym, że młoda mama potrzebuje chwili dla dziecka. - Jeśli parze zależy, aby na zdjęciach były jej malutkie dzieci, warto poprosić fotografa o zrobienie mini sesji jeszcze przed wejściem na salę lub pod kościołem, urzędem stanu cywilnego. To jedno z najbardziej praktycznych rozwiązań, i bardzo istotny fakt przy robieniu planu ujęć z fotografem – podpowiada Karolina Dokić-Pietuszko z portalu-katalogu ślubnego PlanujemyWesele. Przedszkolaki na ślubie swoich rodziców O ile 5-latek może dać się zająć opiekunce lub opiekunowi zabawą i pójść spać o tradycyjnej porze – raczej nadal w pokoju, gdzie jest wesele, o tyle 3-latek niekoniecznie. Wy - rodzice - wiecie najlepiej, że dzieci są bardzo różne i różnie też mogą reagować na takie stresujące dla nich przecież sytuacje, jak tłumy ludzi wokół mamy i taty. W tym wieku dzieci, prawdopodobne jest również to, że są to pociechy jednego z Was z poprzedniego związku. - Nawet jeśli wesele jest organizowane wyłącznie dla osób dorosłych, ewentualnie z uwzględnieniem starszej młodzieży, to młoda para chce mieć często swoje dzieci przy sobie. Niezależnie od tego, na ile dziecko będzie to wydarzenia pamiętało, chcą, aby w przyszłości mogło powiedzieć, że było na ślubie i weselu rodziców – mówi Karolina Dokić-Pietuszko z portalu-katalogu ślubnego PlanujemyWesele. Jak sobie poradzić: - profesjonalna opiekunka lub opiekun to najlepsze rozwiązanie, nawet jeśli dziecko na co dzień przebywa dużo z dziadkami. Wasi rodzice powinni się tego dnia także świetnie bawić, nie musząc skupiać się cały czas na nawet najbardziej ukochanych wnukach, - ważne, aby z dzieckiem wcześniej porozmawiać, przygotować je na kilka tygodni, a potem dni przed ślubem, że mama i tata będą mieć wielkie święto, na którym maluch będzie obecny i dostanie jakąś rolę (podanie obrączek, trzymanie trenu, mini przemowa pod okiem świadków lub kogoś z rodziny na weselu), - mówienie dziecku: "a teraz mama i tata idą się bawić z gośćmi, a ty pójdziesz grzecznie na górę, pobawisz się z ciocią, a później ładnie spać", może przynieść dokładnie odwrotny skutek. Dobrze jest dziecku rozpisać plan dnia, szczególnie jeśli na co dzień żyjecie w regularnym rytmie, poprosić je, żeby narysowało, jak wyobraża sobie ten wielki dzień. W planie uwzględnione będzie również powiedzenie gościom "dobranoc" lub przeciwnie angielskie wyjście na drzemkę, lub nocny spoczynek. Dzieci w wieku wczesnoszkolnym To już prawie dorośli! A na pewno tak właśnie się czują, kiedy mowa o święcie w rodzinie. Bardzo ważne dla samopoczucia dziecka jest uwzględnienie go w przygotowaniach, danie mu jakiejś roli, przekazanie odpowiedzialności. To może być dowolny obszar – na przykład przygotowanie grafiki zaproszeń na ślub, które mama i tata zeskanują i oddadzą do drukarni opatrzone oczywiście informacją o tym, kto jest autorem. Podanie obrączek to taki ślubny evergreen, ale dziecko w tym wieku ma przecież ogromny potencjał i możliwe, że będzie mu bardzo miło, jeśli je zaangażujecie w działania i uhonorujecie, np. mówiąc gościom przez mikrofon na weselu, jakie dekoracje są autorstwa waszej pociechy, albo organizując drugi taniec. Co do pomysłów, ograniczać Was może głównie poziom wyobraźni 😉. Dzieci, które biologicznie są jednego z was, nawet jeśli rodzic nie mieszka z nimi na co dzień, warto, aby były potraktowane z równą uwagą. To bardzo ważna inwestycja w relację z dzieckiem i budowanie jego poczucia własnej wartości. Jak sobie poradzić: - dziecko w tym wieku zdecydowanie może już uczestniczyć w zabawie pod okiem kogoś z rodziny, choć, jeśli jest wymagające lub szybko się nudzi czy męczy, warto i tu zadbać o profesjonalną opiekę. Jeśli na weselu będą też inne dzieci, animacje powinny spełnić ważną rolę w tym, aby dziecko dobrze się czuło tego dnia, a wy, żebyście mogli zająć się sobą. Nadal potrzebna będzie osoba, która będzie pilnować, aby dziecko nie przytuliło się spontanicznie do sukienki mamy, tuż po kolorowych wyklejankach. I o ile goście, którzy przyszli z dziećmi mogą w każdej chwili wyjść z nimi, zająć je czy asystować przy posiłku, o tyle Wasze dzieci dobrze, aby miały jedną lub – jeszcze lepiej – dwie osoby, do których będą mogły zwrócić się w każdej chwili. Dzieci w wieku szkolnym i wczesne nastolatki Dzieci mogą potrzebować podobnej opieki i uwagi jak te, które szkołę niedawno zaczęły. W tym wieku także ważne jest, aby czuły się uwzględnione w wielkim dniu, ale już na spokojnie zrozumieją, że to jednak dzień mamy i taty czy rodzica z jego partnerem/partnerką. Oczywiście kontakt z wami nie powinien być ograniczany, ale już takie informacje ze strony dziadków, waszego rodzeństwa, czy kogoś z przyjaciół: "jak będziesz czegoś potrzebować, przychodź do mnie" powinny pozwolić dziecku poczuć się bezpiecznie. Oczywiście wtedy, gdy naprawdę osoba deklarująca się jako opiekun w razie potrzeby, będzie dyspozycyjny od razu, a nie kiedy skończy się set taneczny 😉. W przypadku rodzin patchworkowych uhonorowanie, a już na pewno "zauważenie" dziecka w wieku szkolnym na ślubie rodziców będzie bardzo ważne. Oczywiście wiele zależy od relacji, jakie istnieją w Waszej rodzinie, ale dziecko rodzica, który wchodzi na nową drogę życia z kimś innym niż drugi rodzic, powinno poczuć się częścią tej układanki. Nastolatki na ślubie mamy lub/i taty W tym przypadku, mamy już do czynienia z diametralnie różną sytuacją niż na… początku rozwoju dziecka, ale… czy aby na pewno? 😉 Tylko ten, kto nie żył z nastolatkiem pod jednym dachem i nie pamięta, jak sam nim był, może stwierdzić, że w tym przypadku już nie ma mowy o opiece, potrzebie zadbania o emocje dziecka, itd. Jak sobie poradzić: - sporo rodziców wspólnych dzieci, ale i w rodzinach patchworkowych, którzy pobierają się ze sobą po wielu latach związku, przyznaje pociechom szczególną rolę w tym wielkim dniu, szczególnie jeśli traktują je po partnersku. – Poznałam pary, których nastoletnie dzieci z zaproszonymi na wesele przyjaciółmi odpowiedzialne były za wykonanie filmu z drona, były DJ-ami, a nawet muzykami na weselu, robiły za fotografów. Bardzo miło się na to patrzy i zdecydowanie daje dziecku – bo przecież 15-latek to nadal emocjonalnie dziecko – poczuć się uwzględnionym w tym dniu, a na pewno docenionym – dodaje Karolina Dokić-Pietuszko, która – oprócz bycia ekspertką od ślubów, z wykształcenia jest pedagogiem. Warto też wziąć pod uwagę, że dziecko, które na co dzień nie jest zbyt śmiałe, nie będzie chciało być wybitnie eksponowane w Waszym wielkim dniu – warto to uszanować i uzgodnić, jak spędzi czas wesela. Dziecko z osobą towarzyszącą? A dlaczego nie?! Z osobą, z którą się spotyka, z najbliższymi przyjaciółmi. Jeśli prowadzicie otwarty dom, znacie najbliższe dziecku osoby z rówieśników, warto podkreślić to także w tym dniu. Dojrzałość dziecka i jego przyjaciół na pewno mieliście okazję ocenić nie raz w codziennym życiu, więc ewentualne wybryki – typowe dla tego etapu życia, nie powinny się zdarzyć, jeśli na co dzień nie wyrywacie sobie z tego powodu włosów z głowy. Jeśli dziecko jest tzw. starszym nastolatkiem, czyli 18-19 lat (ale umówmy się, że i studentów możemy do tego zaliczyć), warto poprosić je o bycie jednym ze świadków. No, chyba że macie więcej niż dwoje dzieci w tym wieku – wtedy zostaje już chyba tylko… losowanie lub konkurencja, które wyłonią osoby, które będą Wam świadkować. A wy, macie już jakieś pomysły na to, jak zająć, ale i uhonorować swoje dzieci w dniu Waszego ślubu? --------------------- to portal ślubny i katalog posiadający w swojej bazie ponad 17 tysięcy usługodawców z branży ślubno-weselnej z każdego regionu Polski. Portal to także porady ekspertów, inspiracje, reportaże ze ślubów czytelników i piękne sesje plenerowe. Każdego miesiąca inspiruje i łączy z usługodawcami ponad 140 tysięcy par młodych. W tym roku firma obchodzi swoje 13. urodziny, osiągając oglądalność serwisu na poziomie 1,5 mln odsłon.
W świątecznych szatach zanieść do kościoła. Świętymi wprawdzie są boleści prawa, Przecież rozsądek z łez się naigrywa. Kapuletom przychodzi zamienić przygotowania do ślubu i wesela na przygotowania do pogrzebu i stypy. Akt V Scena 1. Romeo, Baltazar, Aptekarz. Akcja rozgrywa się w Mantui. Dochodzi do wielkiego nieporozumienia.
Błogosławieństwo młodej pary jest pięknym zwyczajem wynikającym z polskiej tradycji ślubnej oraz wiary katolickiej. Decydując się na ślub, nie warto z niego rezygnować. Oto kilka wskazówek, które pomogą Wam zrozumieć jaki jest sens tego błogosławieństwa i jak je zorganizować. Odwołanie do miłości Boga i wdzięczność Sens błogosławieństwa młodej pary przez rodziców doskonale oddają już pierwsze działania prowadzące do tego obrzędu. Obrzęd odbywa się w domu panny młodej po przyjeździe jej narzeczonego i rozpoczyna się znakiem krzyża. Następnie młodzi proszą o błogosławieństwo, ale zanim do niego dochodzi odczytywany jest fragment z Pisma Świętego. Podczas samych słów błogosławieństwa rodzice odwołują się do Boga i w słowach modlitwy wyrażają Mu wdzięczność. Błogosławieństwo jest więc nie tylko życzeniem dobrze młodej parze, ale również świętem chwalącym wielką miłość Boga, który doprowadził ich do tego dnia i będzie nadal prowadził przez życie. – więcej przeczytasz na blogu zankyou. Błogosławieństwo młodej pary rodziców – zgoda na dorosłe decyzje Wstęp do ceremonii zaślubin, jakim jest błogosławieństwo, to również zgoda rodziców na dorosłe i zupełnie samodzielne życie młodych. Błogosławiąc im, rodzice zgadzają się na ich wspólne życie i wyrażają wdzięczność Bogu z tego powodu. Jest to piękne wydarzenie zarówno dla młodych, jak i dla ich rodziców. Znak krzyża uczyniony na czołach młodych oznacza złożenie całego przyszłego życia dzieci ręce Boga, który będzie ich prowadził. Obrzęd błogosławieństwa – co przygotować? Przed błogosławieństwem warto przygotować czysty, biały obrus, kwiaty, mały krzyż, Pismo Święte, świece chrzcielne oraz wodę święconą i kropidło. Konieczna będzie również odpowiednia ilość czasu. W dniu ślubu zegar może biec bardzo szybko, ale mimo to warto zadbać, aby błogosławieństwo pary młodej się odbyło. Według tradycji idealnym miejscem na zorganizowanie tego obrzędu będzie dom panny młodej. Błogosławieństwo odbywa się niedługo po przyjeździe pana młodego i krótkim przywitaniu. Mogą w nim uczestniczyć tylko rodzice i młodzi, ale obecność rodzeństwa czy chrzestnych również jest mile widziana. Nawigacja wpisu
Warsztaty szkoleniowe KORP standaryzowane narzędzie do oceny funkcjonalnej dziecka w wieku od 1. m. ż. do 9. r. ż. Ocena prawidłowego i zaburzonego rozwoju u dzieci, prowadzące: mgr E. Bogacz i mgr A. Bogacz-Rybaczyk, Poznań, 12.09.2015 r. Warsztaty szkoleniowe Makaton, moduł 9a i 9b, prowadząca: dr B.B. Kaczmarek, Warszawa, 14.06.2015 r.
W małżeństwie warto pokonywać przeszkody, które mogą prowadzić do rozwodu. Psycholog zdradziła jednak, że są dwie rzeczy, które naprawdę trudno zwalczyć. Każdy chciałby znać przepis na udane małżeństwo. Nawet w najlepszych relacjach mogą bowiem pojawić się kłopoty nie do przeskoczenia. Z reguły są to jednak problemy dnia codziennego, które łatwo wyeliminować. Niestety są też dwa popularne symptomy prowadzące do rozwodów. Zdradziła je psycholog, która zajmuje się głównie terapią par. Zobaczcie, co takiego może sprawić, że wasze małżeństwo zacznie się rozpadać. Zobacz także: Aż 90% rozwodów ma miejsce przez te 4 rzeczy. Co ciekawe, na liście nie ma zdradyTe dwie rzeczy rujnują małżeństwo. Psycholog zdradziła popularne symptomyTerapeutka par, Susanna Abse, opisała na łamach portalu dwa sygnały, które z reguły świadczą o rozpadzie małżeństwa. Zdaniem psycholog, są to symptomy, które naprawdę trudno pokonać, żeby ratować związek - są bowiem zakorzenione w naszej głowie. 1. Zwątpienie w relację jednej ze stronWszystkie problemy w związku da się rozwiązać, jeżeli tylko szczerze o nich rozmawiamy. Każdemu człowiekowi zdarzają się jednak chwile niepewności. I nawet jeżeli ta osoba kocha swojego partnera, boi się wspomnieć mu o tym, że zaczyna wątpić w ich relację. Ukrywanie tego faktu prowadzi natomiast do frustracji i nieporozumień, które jeszcze pogłębiają uczucie niepewności. Wówczas powstaje błędne koło, które nigdy nie znajdzie swojego zakończenia - chyba że na sali sądowej podczas rozwodu. 2. Myśl o odejściu Podobna sytuacja ma miejsce, gdy w naszej głowie pojawiają się myśli o odejściu od partnera. Niezależnie od tego, co sprawia, że zaczynamy to analizować, gdy już pierwszy raz pomyślimy o zostawieniu małżonka, takie pomysły będą wracać do nas ze zdwojoną siłą. Wówczas też istnieje ryzyko, że podświadomie zaczniemy rozglądać się za alternatywą, co jednocześnie może doprowadzić do zdrady. Wtedy będzie za późno na ratowanie relacji. Zobacz także: Prawniczka rozwodowa zdradza, jakich mężczyzn lepiej unikać. Wymienia pięć konkretnych zawodówPopularne przyczyny rozwodówWydawać się może, że wśród czynników, które prowadzą do rozwodów, będą przodować kłamstwo i zdrada. W rzeczywistości jednak problemy, które okazują się nie do przeskoczenia dla wielu par, są o wiele bardziej prozaiczne. Ze statystyk wynika, że powody, dla których ludzie decydują się na rozwód, często bywają zakorzenione w ich psychice. Nie chodzi o kłótnie związane z pieniędzmi czy wychowywaniem dzieci. Z reguły zdarza się, że ludzie zaczynają odczuwać samotność w związku i nie potrafią ze sobą rozmawiać, ponieważ cały czas są nastawieni na atak ze strony partnera. To może prowadzić do innych nieporozumień. Zobacz także: Gaslighting to niebezpieczne zjawisko w związku. Jest bardzo toksyczne Źródło:
Wybór auta do ślubu, to wcale nie jest taka łatwa sprawa! Zwłaszcza, że województwo Łódzkie daje spory wybór. Możesz zdecydować się na limuzynę, auto retro, auto sportowe, dorożkę, a nawet rower! Pamiętaj, że pojazd powinien pasować stylem do Twojego wesela, no i powinniście z Narzeczonym czuć się w nim wyjątkowo. Ciężki wybór? Nie z nami! Przejrzyj oferty z naszego
fot. Adobe Stock, Africa Studio Kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi, poczułem dreszcz emocji. A więc za chwilę to się stanie, teraz już nie ma odwrotu. Szybko spojrzałem w lustro i sprawdziłem, czy wyglądam odpowiednio tajemniczo i pociągająco. Potem szybko zbiegłem na dół… Byłem bardzo podekscytowany tym wieczorem – Witam – rzuciłem. – Jest pani nieprzyzwoicie punktualna, pani… – Przecież się umawialiśmy. Żadnych imion i nazwisk – weszła szybko i zamknęła za sobą drzwi. – Musimy pozostać dla siebie obcy. – Pani już i tak wie, gdzie mieszkam – powiedziałem, pomagając zdjąć jej płaszcz, i z przyjemnością zobaczyłem, że ma pod nim tylko koronkową halkę i seksowne pończochy. – Ale gdy stąd wyjdę, kompletnie zapomnę, jaki to adres – odparła. – Taką mam nadzieję. Zapraszam na górę. Przygotowałem kolację. Oboje wiedzieliśmy, po co tu przyszliśmy, ale uznaliśmy, że jeśli trochę odwleczemy ten moment, tym bardziej będzie on przyjemny. Szczególnie, że na stole czekały potrawy powszechnie uznawane za afrodyzjaki. Gdy skończyliśmy jeść, zaczęła nagle wibrować moja komórka. Zerknąłem na numer, ale kompletnie nic mi on nie mówił, więc odłożyłem telefon. – Nie możesz jej wyłączyć? – zapytała nieznajoma. – To brzęczenie może nam popsuć romantyczne chwile. – Moja żona ma ten dobry zwyczaj, że zawsze dzwoni przed powrotem do domu. Dziś się jej nie spodziewam, ale ostrożności nigdy za wiele. Nieznajoma wstała i podeszła do biblioteczki. Odwróciła jedną z fotografii. – To ona? – spytała. – Mieliśmy jak najmniej o sobie wiedzieć – podszedłem i przytuliłem ją. – Dzieci? Co teraz robią? – drążyła, ruchem głowy wskazując inne zdjęcie. – Przecież są wakacje. A to już duże dzieci, prawie pełnoletnie. – To zupełnie jak moje. A to miejsce, tu gdzie jesteśmy, to pokój córki? – Tak. – Dlaczego tu? – Bo ma najwygodniejsze łóżko… Nie gadaj już tyle! Odwróciłem ją, złapałem za pośladki Zaczęliśmy się całować. Ściągnęła halkę i rzuciła gdzieś obok. Chciałem ją oprzeć o ścianę, ale ona pokazała łóżko. Nie przestając jej całować, zaniosłem ją tam. Po chwili upadliśmy na pościel. Łóżko aż zaskrzypiało pod naszym ciężarem. A przynajmniej tak mi się wydawało. Bo kilkanaście sekund później, gdy już byliśmy nadzy, usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi na dole. I wtedy zrozumiałem, że to nie łóżko skrzypiało, ale furtka, której od dłuższego czasu nie oliwiłem. – Ktoś wchodzi! – syknąłem. – Żona?! – zapytała przestraszona. – Oszalałaś?! Przecież to ty jesteś moją żoną! – Boże, tak się wczułam w tę grę… – urwała; w jednej chwili zrozumieliśmy, co się stało. – Dzieciaki! – krzyknęliśmy razem. Zaczęliśmy w niewiarygodnym pośpiechu zacierać ślady naszego „małego skoku w bok”, którym postanowiliśmy uczcić rocznicę ślubu. Syn i córka nawoływali z dołu, ale my udawaliśmy, że ich nie słyszymy, wrzucając do wielkiej sportowej torby córki resztki szampana i potraw. Potem błyskawicznie narzuciliśmy na siebie jakieś ciuchy. Kiedy już nam się wydawało, że wszystko w porządku, wyszliśmy z pokoju córki. Niemal pod drzwiami wpadliśmy na Maję i Romka – Ogłuchliście? – zapytała córka. – Po prostu nic nie słyszeliśmy – powiedziała moja żona, cała się przy tym czerwieniąc. – Jakim cudem? – zdziwił się syn. – Krzyczeliśmy przecież… I dlaczego byliście w pokoju Julki? – A co to, śledztwo? – zdenerwowałem się. – I dlaczego nie dzwoniliście, że wracacie wcześniej? – Bo nam się środki na karcie skończyły – wyjaśniła córka i szybko jeszcze dodała: – Wszystkim się skończyły, zostaliśmy bez grosza i wróciliśmy. Dopiero jak nas ojciec Janka tu wiózł, to dzwoniliśmy z jego komórki, ale nie odbieraliście. Nagraliśmy się wam na sekretarki… Co wy robicie z moją torbą? – pokazała na „opakowanie” resztek z naszej schadzki. – Była nam potrzebna… A teraz chodźcie na dół do kuchni, mama zrobi wam coś do jedzenia. – Wolelibyśmy się najpierw rozpakować – oznajmił syn. Kiwnęliśmy przyzwalająco głową i sami zeszliśmy na dół. Katastrofa wydawała się zażegnana, chociaż nasze dzieci wciąż spoglądały na nas podejrzliwie. W kuchni szybko pozbyliśmy się resztek śladów. Ale wtedy żona spojrzała na mnie przerażona i wymamrotała: – Halka… Zaraz potem do kuchni weszła Maja trzymając w ręce koronkowy dowód rzeczowy naszych igraszek. Spojrzała najpierw na mnie, potem na matkę i zapytała ironicznie: – Czy mogę wiedzieć, co to coś robiło w moim pokoju? Byliśmy zawstydzeni. Dzieci nie powinny wiedzieć niczego o naszym pożyciu... Czytaj także:„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”
W przedszkolu pracuję już 25 lat, ale dopiero od niedawna zainteresowałam się metodą Weroniki Sherborne. W ubiegłym roku szkolnym pracując z dziećmi 5-letnimi od czasu do czasu włączałam do zajęć ruchowych niektóre, wybrane elementy z tej metody. Zauważyłam, że dzieci uwielbiały ten sposób zabawy.
Cindy Crawford wiążąc się z Randym Gerberem spełniła marzenie o założeniu rodziny. Dziś supermodelka i jej mąż mają już dorosłe dzieci i nadal głośno mówią o uczuciu, jakie ich łączy. Ich sposób na miłość może być inspiracją dla wielu ślubu Cindy CrawfordSupermodelka zamieściła na Instagramie zdjęcie, na którym widać, jak ona i jej mąż czule się obejmują. Cindy Crawford (55 l.) i Randy Gerber (59 l.) są małżeństwem od 23 lat, a zdjęcie to pamiątka z ich ślubu, który odbył się na plaży na Bahamach. Cindy jest na nim w sukience mini zaprojektowanej przez Johna Crawford w emocjonalnym poście napisała, że ślub był magiczny, a Randy jest dla niej nadal tym jedynym, i że go kocha. W odpowiedzi na post, Crawford i Gerber otrzymali mnóstwo życzeń od swoich internautów, w tym gwiazd."Jesteście tak piękną parą. . . I wielkim powodem, by wierzyć w wieczną miłość. . . Niech Bóg błogosławi was oboje i szczęśliwej rocznicy!" – napisała Linda Thompson. Natomiast Lisa Rinna, gwiazda "Real Housewives of Beverly Hills", odpowiedziała dwoma emotikonami Cindy CrawfordZanim Cindy wyszła za mąż za Randy'ego Gerbera, była żoną Richarda Gere'a. O ich związku krążyły pogłoski, jakoby był zaaranżowany dla utrzymania popularności w prasie. - Niektórzy mówili, że to miłość pod tabloidy, po to, aby o nich mówiono, a to Randy jest jej prawdziwą miłości. I tego nie da się tego ukryć - powiedziała Sandra Hajduk w Dzień Dobry TVN. Z Randym Cindy ma dwójkę dzieci. I Kaia Jordan Gerber (20 l.), i Presley'a Walker Gerber (21 l.) są modelami. Do kogo ich dzieci są bardziej podobne? Do mamy czy taty? Zobacz w materiale wideo, co na ten temat sądzą prowadzące program. Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Pełne odcinki zobaczysz także:Autor: Magdalena ZamkutowiczReporter: Sandra Hajduk
widzenia dorosłych opiekunów (rodziców, nauczycieli), którzy rościli sobie prawo do mówienia w imieniu dzieci (Christensen, James 2000, s. 2). Dlatego współcześni ba-dacze dzieciństwa za tak ważne uznają artykuły 12 i 13 Konwencji o Prawach Dziecka zobowiązujące dorosłych do przestrzegania prawa wszystkich dzieci do wyrażania
Gdy miałam 14 lat, podjęłam decyzję, która zmieniła moje życie - zaczekam z seksem do ślubu. Postanowiłam poczekać na to, aż w moim życiu pojawi się mężczyzna, który będzie w stanie uszanować ten wybór. Całe życie uczono mnie, że moje ciało to dar od Boga, a pewnego dnia będzie należeć do mojego męża. Później zaś będzie należeć do moich dzieci. Nigdy nie byłam uczona, że moje ciało należy do mnie. Zobacz również: „Na żonę nadają się tylko dziewice” Miałam chronić moją czystość myśląc o Bogu i o przyszłym mężu. Nosiłam nawet pierścień na znak czystości i mojej obietnicy. Zostałam wychowana w wierze katolickiej i zawsze obracałam się w takim środowisku. Moi rodzice są głęboko wierzący, a o seksie mówili (z nieukrywanym wstydem) tylko w kontekście abstynencji przed ślubem, albo powiększaniu rodziny. Przygotowywali mnie do tego, abym jako dorosła kobieta stała się idealną żoną i matką. Od małego wpajano mi, że seks pozamałżeński to najgorsza rzecz, jaką może zrobić młoda kobieta. Treści powtarzane przez moich rodziców i przez Kościół utkwiły we mnie tak głęboko, że nigdy nawet nie przeszło mi przez myśl, żeby pójść do łóżka z chłopakiem. W dniu ślubu byłam 28-letnią dziewicą. Po weselu razem z mężem udaliśmy się do naszego apartamentu, aby “skonsumować” nasz związek. Czułam się dumna. Udało mi się. Naprawdę czułam, że daję mojemu mężowi najcenniejszy dar, jaki mężczyzna może dostać. Po wszystkim czułam się… pusta. Moje dziewictwo było fundamentem mojej tożsamości, i w ciągu zaledwie paru minut zniknęło. Na zawsze. Fot. Nie zrozumcie mnie źle. Seks z moim mężem jest naprawdę wspaniały. Oczywiście nie mam tego z czym porównać, ale jest między nami chemia, pasja, namiętność i dobra komunikacja. Ale z perspektywy czasu uważam, że sytuacja, w jakiej się znalazłam, nie jest normalna. Zrozumiałam, że zostałam wychowana w kulturze czystości. Jako dziewczynka i młoda, dojrzewająca kobieta byłam poddawana praniu mózgu i szczerze wierzyłam w to, że wszystko, co wiąże się z seksem, jest grzeszne. I nagle miałam po prostu odrzucić te przekonania, a w moją noc poślubną stać się prawdziwym demonem seksu. Zobacz również: Jak rozpoznać dziewicę? 7 fizycznych cech, które (podobno) zdradzają wszystko! Chyba nietrudno sobie wyobrazić, jak zatem wyglądała moja noc poślubna - i jak pierwszy raz wygląda dla tysięcy kobiet, które są wychowywane w takim środowisku. Jesteśmy uczone, że nasze ciała nie należą do nas samych. Liczą się tylko potrzeby naszych mężów i ich zaspakajanie. Chodzi o ich ego, ich pewność siebie, ich męskość, ich przyjemność, ich orgazmy. Zajęło mi aż 10 lat, żeby pozbyć się wiary w to, że jestem własnością mojego męża. Jak każdy proces dekonstrukcji, była to dla mnie żmudna i trudna droga. Zawsze uczono mnie, że kobieta powinna powstrzymać się od seksu z myślą o szczytnym, świętym celu. Dlatego gdy mój mąż nalegał na zbliżenie, nie mogłam tak po prostu powiedzieć “nie”, jeśli nie miałam ku temu dobrego powodu. Oczywiście mój mąż nie musiał się ze mną kochać, jeśli tylko nie miał na to ochoty - bez żadnego wytłumaczenia. Był mężczyzną, zarabiał na chleb, kierował naszym małżeństwem. Fot. Zatem gdy bywały momenty, że chciałam powiedzieć “nie”, w mojej głowie rozbrzmiewały się słowa z listu do Efezjan: “Żony niechaj będą poddane swym mężom jak Panu, bo mąż jest głową żony, jak i Chrystus - Głową Kościoła”. Obezwładniające uczucie wstydu i strachu skutecznie izolowało mnie od rówieśników, panowało nad moim poczuciem własnej tożsamości, oddawało moje ciało we władzę męża. 10 lat zajęło mi odkrycie mojej seksualności i poczucia tożsamości - nie obeszło się bez terapii. Dziś, gdy zostałam matką dla mojej córki, codziennie powtarzam jej słowa, których sama nigdy nie usłyszałam: “Jesteś warta szacunku. Twoje ciało należy tylko dla ciebie. Masz prawo do wolności. Zasługujesz na miłość taka, jaka jesteś”. Za każdym razem, gdy wypowiadam na głos te słowa, wiara w to, że moje ciało jest tylko moje staje się odrobinę silniejsze. Ale nie wiem, czy przyjdzie dzień, w którym całkowicie w to uwierzę. Ewa, 38 lat Zobacz również: LIST: „Zrobiliśmy to dopiero po ślubie. 2 miesiące później myślę o rozwodzie, bo jest STRASZNIE!”
Błogosławieństwo to jeden z najstarszych zwyczajów związanych ze ślubem. Chociaż wydaje się mocno archaiczny, większość osób nie rezygnuje z tego obrzędu. Dawniej symbolizowało opuszczenie domu rodzinnego przez pannę młodą i przeniesienie do domu męża (dlatego nazywano je także przenosinami). Był to rodzaj pożegnania z
Duchowni szydzili ze związków zawartych jedynie z powodów majątkowych. „Równie dobrze ktoś mógłby dać na zapowiedzi pana takiego a takiego z sakiewką pani tej i tej, a w dniu ślubu powieść do ołtarza nie narzeczoną, ale od razu jej pieniądze albo krowy” – mawiał znany z ciętego języka paryski kaznodzieja Jacques de Vitry. Tekst jest fragmentem książki „Życie w średniowiecznym mieście”, Frances i Joseph Gies Małżeństwo w trzynastym wieku zwyczajowo łączyło ludzi z tej samej grupy społecznej. Niemniej również i wtedy, tak jak w innych epokach, istniała ruchliwość społeczna: związki między przedstawicielami bogatego mieszczaństwa i członkami rodzin pomniejszej szlachty nie należały do rzadkości. Związek małżeński stanowił też swego rodzaju ścieżkę kariery dla czeladnika: poślubienie bogatej wdowy mogło równać się uzyskaniu domu w mieście, przejęciu zapasu ubrań należących do zmarłego męża, mebli, sreber, a nawet nieruchomości. Co do zasady małżeństwa aranżowano, ale Kościół kładł nacisk na kwestię zgody. Duchowni szydzili ze związków zawartych jedynie z powodów majątkowych. „Równie dobrze ktoś mógłby dać na zapowiedzi pana takiego a takiego z sakiewką pani tej i tej, a w dniu ślubu powieść do ołtarza nie narzeczoną, ale od razu jej pieniądze albo krowy” – mawiał znany z ciętego języka paryski kaznodzieja Jacques de Vitry. Prawo kanoniczne zaznaczało, że panna młoda musiała mieć przynajmniej dwanaście lat, a pan młody czternaście. Pokrewieństwo stanowiło swego rodzaju temat tabu, narzeczeni nie mogli być ze sobą spokrewnieni do czwartego stopnia (do czasów postanowień Czwartego Soboru Laterańskiego z 1215 roku obowiązywała zasada do siódmego stopnia). Z kolei najważniejszym elementem ceremonii ślubnej było wyrażenie wolnej woli obu stron wstąpienia w związek. Małżeństwa były możliwe zarówno między ludźmi wolnymi, chłopami pańszczyźnianymi, jak i niewolnikami; pomiędzy katolikami i heretykami oraz katolikami i ludźmi ekskomunikowanymi, nie mogli już ich jednak zawierać chrześcijanie z poganami, jako że ci ostatni nigdy nie byli ochrzczeni. Do Czwartego Soboru Laterańskiego zabronione było zawieranie związku pomiędzy cudzołożnikiem (który mógł już wziąć ślub) a osobą, z którą cudzołożył; podobnie rzecz się miała w sytuacji porywacza i osoby, którą następnie uwolnił. Po 1215 roku takie małżeństwa były już dozwolone. Rozwód, a dokładnie rzecz biorąc unieważnienie małżeństwa, stanowił niezwykłą rzadkość. Tego typu sytuacja była dozwolona jedynie wtedy, gdy związek łamał jedną z trzech głównych zasad Kościoła na temat małżeństwa: dotyczącą wieku, zgody lub pokrewieństwa. Zawiłości związane z koligacjami rodzinnymi stanowiły jednak czasem wygodną furtkę dla potężnych i bogatych średniowiecznego świata umożliwiającą unieważnienie związku, ale nawet im nie było łatwo wyjść obronną ręką, jeśli zostali przyłapani na składaniu fałszywych zeznań. Przykładowo król Filip August poróżnił się z Kościołem, gdy próbował pozbyć się swojej pochodzącej z Danii żony i ostatecznie musiał przyjąć ją z powrotem. Po sporządzeniu umowy odbywały się oficjalne zaręczyny – w średniowieczu była to uroczystość o charakterze religijnym dorównująca rangą zaślubinom. Kontrakt małżeński Małżeństwa, przynajmniej te zawierane między członkami zamożnych warstw społeczeństwa, miały podstawę zarówno prawną, jak i religijną: kontrakt małżeński spisywano u notariusza, wskazując w nim wyraźnie wysokość posagu. Syn i córka bogatych mieszczan zaczynali wspólne życie, posiadając na przykład dom, ze dwa niewielkie gospodarstwa, gotówkę oraz wpływy z wynajmu nieruchomości w mieście. Umowa mogła dodatkowo precyzować, które składniki majątku przypadną pannie młodej po ewentualnej śmierci męża – jeśli nie sporządzano takiego zapisu, kobieta automatycznie dziedziczyła jedną trzecią dóbr małżonka. Po sporządzeniu umowy odbywały się oficjalne zaręczyny – w średniowieczu była to uroczystość o charakterze religijnym dorównująca rangą zaślubinom. Podobieństwo przysiąg zaręczynowych do ślubnych wręcz powodowało zaskakujące problemy prowadzące do wielu pozwów w sądach kościelnych. Sam Kościół kładł wyraźny nacisk na potrzebę rozróżnienia „słów przyszłości” wypowiadanych podczas zaręczyn od „słów teraźniejszych” wymawianych podczas ceremonii zawierania małżeństwa. Niemniej czasem pary postrzegały siebie jako męża i żonę, podczas gdy były jedynie zaręczone, zamieniając tę instytucję w swego rodzaju potajemne małżeństwo, które jedna ze stron mogła w przyszłości łatwo podważyć. Tak czy owak podczas zaręczyn duchowny pytał przyszłego pana młodego „Czy przyrzekasz, że pojmiesz tę kobietę za żonę, jeśli tylko Kościół Święty wyda zgodę?”. W podobny sposób ksiądz zwracał się także do narzeczonej, a następnie młodzi wymieniali się obrączkami i ogłaszano zapowiedzi (w trzy kolejne niedziele). Co ciekawe, śluby nie mogły odbywać się podczas adwentu, dwunastodniowego okresu Bożego Narodzenia, Wielkiego Postu oraz w czasie pomiędzy niedzielą Wniebowstąpienia i tygodniem Zielonych Świątek. Dzień ślubu W dniu ślubu pannę młodą pomagały ubrać jej matka, siostry i niektóre z przyjaciółek, z tym że na tę okazję nie obowiązywał żaden konkretny rodzaj sukni: dziewczyna po prostu wkładała to, co miała najlepszego. W skład stroju wchodziły zatem: najwyższej jakości płócienna damska koszula, najlepsza jedwabna tunika obszyta futrem i wyszywana złotą nicią, na to ewentualnie aksamitna opończa, a także płaszcz oblamowany złotą koronką. Na głowę oblubienicy zakładano dodatkowo mały welon przytrzymywany wąską, złotą opaską, a na stopach nosiła ona buty z wysokiej jakości skóry ozdobione złotem. Również pan młody przywdziewał na tę okazję odświętne ubranie. Gdy narzeczeni jechali do kościoła, poprzedzała ich mała grupka żonglerów grających na flecie, wioli, harfie i dudach. Obok młodych podróżowali ich rodzice oraz krewni, jak również inni zaproszeni goście. Wzdłuż całej drogi gromadzili się gapie, chcący sobie popatrzeć. W końcu na placu przed świątynią wszyscy zsiadali z wierzchowców, a z przedsionka wychodził ku młodym ksiądz, niosąc otwartą księgę i ślubny pierścień. Duchowny przepytywał narzeczonych: Czy są pełnoletni? Czy przysięgają, że nie ma pomiędzy nimi niedozwolonego stopnia pokrewieństwa? Czy ich rodzice wyrażają zgodę na to małżeństwo? Czy wygłoszono zapowiedzi? I wreszcie – czy sami młodzi wchodzą w związek z własnej, nieprzymuszonej woli? Następnie narzeczeni podawali sobie prawe ręce i powtarzali śluby. Po tym wszystkim następowała krótka homilia. Typowym przykładem może być tu kazanie wygłoszone przez Henriego z Provins, który skupił się na religijnym wychowaniu potomstwa, zgodzie w domu i wzajemnej wierności małżonków. Kaznodzieja zaznaczył też, że podczas biblijnego potopu Bóg nie przez przypadek uratował po parze stworzeń. Dodał, że gdyby błogosławiona Maryja Dziewica, Królowa Raju, nie była zamężna, nie dostąpiłaby możliwości porodzenia Boga. Podkreślił również, iż życie małżeńskie stanowi absolutny wzorzec szczęśliwej egzystencji na tej ziemi. W dalszej części ceremonii ksiądz błogosławił obrączkę: pan młody brał ją i nakładał po kolei na każdy z trzech głównych palców lewej dłoni swej wybranki, mówiąc przy tym: „W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego”. W końcu umieszczał ją na palcu serdecznym panny młodej i dodawał: „Wraz z tym pierścieniem – poślubiam cię”. Potem następowało rozdanie jałmużny biednym, którzy zgromadzili się przed portykiem – zadaniem tym zajmowali się oczywiście młodzi – a następnie wszyscy weselnicy wchodzili do kościoła. Istnieje przekaz z pierwszej połowy trzynastego wieku, z którego dowiadujemy się, że akurat w tym momencie ceremonii, podczas zaślubin w Dijon, pewien lichwiarz stał się ofiarą na własnym ślubie. Jedna z rzeźb nad wejściem do portyku – konkretnie kamienna figura lichwiarza ze sceny Sądu Ostatecznego – spadła i trafiła nieszczęśnika śmiertelnym ciosem prosto w głowę: niedoszły małżonek zginął od uderzenia sakiewką. Po wszystkim krewni i przyjaciele denata uzyskali pozwolenie na zburzenie pozostałych figur portyku2. Wracając do analizy przebiegu zaślubin, warto podkreślić, że młodzi oficjalnie uznawani byli za męża i żonę po wzajemnym wymienieniu przysiąg. Po mszy ślubnej pan młody otrzymywał znak (pocałunek) pokoju i przekazywał go swej małżonce. Para razem opuszczała świątynię, wsiadała na konie i cała procesja, znów prowadzona przez grupę muzykantów, wracała do domu dziewczyny. Wesele Wesele w domu bogatego mieszczanina wyprawiano z olbrzymim rozmachem: wino lało się beczkami; podawano gicze wołowe, baranie, cielęce i z dziczyzny; na stół wnoszono kapłony, mięso młodych kaczek, kurczaki, króliki; raczono się waflami, przyprawami, słodyczami, pomarańczami, jabłkami, serem, jajami, mogła się też pojawić głowa dzika albo łabędź razem z piórami. Specjalnie na tę okazję wynajmowano szereg dodatkowej służby, w skład której wchodzili portierzy, kucharze, kelnerzy, krojczy, porządkowi, odźwierny, a nawet specjalna osoba do wyplatania wianków. Każdemu kolejnemu daniu towarzyszyły przygrywki muzykantów, a wraz z pojawieniem się na stole doprawionego wina, wafli i owoców rozpoczynało się przedstawienie. Najpierw podziwiano przerzuty, fikołki i inne popisy akrobatyczne. W programie najprawdopodobniej mogło znaleźć się także imitowanie ptasich treli, sztuczki zręcznościowe czy żonglowanie. Pewnego rodzaju urozmaiceniem były występy śpiewaków akompaniujących sobie na dwóch instrumentach wprowadzonych do użytku w średniowieczu: szarpanej sześciostrunowej lutni w kształcie gruszki oraz pięciostrunowej wioli będącej pierwszym instrumentem smyczkowym. Oba strojono kwartami i kwintami, a akompaniament wybrzmiewał albo zgodnie z melodią, albo w odstępie oktawy lub kwinty. Czasem dodawano także burdon – powtarzalny basowy dźwięk o stałym stroju3. Po skończonych występach usuwano stoły, a goście łapali się za ręce, by tańczyć i śpiewać radosne pieśni przy akompaniamencie lutni i wioli, być może także do wtóru bębenka i fletu – zestawu składającego się z małej dwuotworowej piszczałki, na której grało się lewą ręką, i bębenka obsługiwanego prawą. Czasami bębenek przymocowany był do ramienia muzyka tak, by ten mógł uderzać w instrument czołem. Stoły rozstawiano ponownie, gdy nadchodziła kolacja i na weselu pojawiała się kolejna porcja jedzenia, wina i muzyki. Z kolei w porze nieszporów raz jeszcze zjawiał się ksiądz i wszyscy weselnicy udawali się z parą młodą do jej domu. Duchowny błogosławił nowe palenisko, komnatę sypialną oraz małżeńskie łoże, a na koniec nowożeńców. Co ciekawe, matka panny młodej wcześniej sprawdzała dokładnie łóżko, by upewnić się, że żaden zawistnik nie ukrył w nim przedmiotów, które uznawano za szkodliwe dla pożycia małżeńskiego, takich jak dwie połówki żołędzia albo ziarna fasoli. Zabawa zazwyczaj kończyła się nad ranem, ale naprawdę duże wesela mogły trwać nawet kilka dni. Jedno z nich, opisane w romansie Powieść o Flamence, ciągnęło się „kilka tygodni”. Ulice udekorowano wtedy ozdobnymi tkaninami, kadzidła płonęły na wszystkich placach miasta, jako prezenty dla gości weselnych przygotowano „pięćset kompletów szat z purpury dekorowanych złotymi listkami, tysiąc włóczni, tysiąc tarcz i mieczy, tysiąc kolczug i rumaków bojowych”. Sam orszak weselny był „długi na kilka lig”. „Dwustu muzykantów” przygrywało, podczas gdy goście tańczyli, a bajarze opowiadali historie „o Priamie, Helenie, Ulissesie, Hektorze, Achillesie, Dydonie i Eneaszu, Lawinii, Poliniku, Tydeusie i Eteoklesie, Aleksandrze, Kadmosie, Jazonie, Dedalu i Ikarze, Narcyzie, Plutonie i Orfeuszu, Hero i Leandrze, Dawidzie i Goliacie, Samsonie i Dalili, Juliuszu Cezarze, Okrągłym Stole, Karolu Wielkim czy Oliwerze z Verdun”. Święto było „tak rozkoszne jak Raj”. Ceremoniał pogrzebowy Podobnie jak małżeństwo, tak i śmierć miała swój ceremoniał. Dla zamożnych średniowiecznych mieszczan najważniejszym zadaniem w trakcie przygotowań do opuszczenia tego padołu było rozporządzenie swoim majątkiem. Kościół wielokrotnie nie tylko radził, by sporządzać testamenty, ale zachęcał także do czynienia jeszcze za życia darowizn, które miałyby skrócić pobyt darczyńcy w czyśćcu. Kaznodzieja Henri z Provins przytaczał historię biesiadującego w domu przyjaciela człowieka, który wysłał swojego sługę, by ten oświetlał mu drogę do domu i uchronił przed potknięciem się i wpadnięciem w błoto. Gdyby jednak człowiek z lampą szedł za gościem, argumentował Henri, nie byłby w stanie uratować go przed wypadkiem. Podobnie miało być z jałmużną: jeśli ktoś trzymał swoje dobra, by rozdać je po śmierci, jego „latarnia” była za plecami. Jednak mimo tych nawoływań, wielu mieszczan lubiło towarzystwo swojego majątku do samego końca… Momentem tym było ostatnie namaszczenie, po którym Kościół uważał już człowieka za martwego. Chory, który po otrzymaniu sakramentu wyrwał się z objęć śmierci, musiał ciągle pościć i chodzić boso, nie wolno mu było także uprawiać seksu z żoną. Gdzieniegdzie ozdrowieńcy nie mogli nawet zmienić swojego testamentu. Umierający człowiek, który wybitnie bał się piekła, będąc osobą pobożną lub czując się winnym, mógł wyrażać skruchę poprzez prośbę o ułożenie go na ziemi na włosiance posypanej popiołem. W ten sposób postąpił między innymi król Ludwik IX, gdy lekarze stwierdzili, że nic już nie da się dla niego zrobić. Perorował przy tym z taką emfazą o marności ziemskich bogactw i potęg, że doprowadził słuchaczy do łez. Wszystko to nie przeszkodziło mu wyzdrowieć i ruszyć jeszcze na wyprawę krzyżową. Do zdrowia wrócił również syn angielskiego króla Henryka II, książę Henryk, który wcześniej w obliczu śmierci zawiązał sobie sznur wokół szyi i kazał zawlec się do łoża posypanego popiołem. Gdy umierał mieszczanin, wynajmowano specjalnego obwoływacza, który miał za zadanie ogłosić jego śmierć oraz poinformować o miejscu i czasie pogrzebu. Drzwi wejściowe do domu oraz do sypialni zmarłego przystrajano czarną serżą, a dwaj mnisi z pobliskiego opactwa obmywali ciało denata perfumowaną wodą, nacierali je balsamem i maścią oraz okrywali nieboszczyka płóciennym całunem. Na koniec zwłoki zaszywano w skórę zwierzęcą i składano w drewnianej trumnie. Ta, udrapowana czarnym kirem, umieszczana była na katafalku zbudowanym z dwóch długich tyczek i poprzecznych drewnianych desek, a następnie transportowana do kościoła w asyście orszaku pogrzebowego: duchownych i ubranych na czarno żałobników, z głośno i wyraźnie lamentującą wdową i członkami rodziny na czele. Katafalk zatrzymywał się przed wejściem do prezbiterium (jeśli zmarły był księdzem, ciało umieszczano wewnątrz prezbiterium) i odprawiano nabożeństwo żałobne zwane „Dirge” od pierwszego słowa pierwszej antyfony (Dirige). Po mszy duchowny ściągał ornat, okadzał ciało zmarłego i kropił je wodą święconą oraz odmawiał wspólnie z wiernymi Ojcze Nasz. Na koniec ogłaszał całą serię absolucji – modlitw i antyfon zapewniających przebaczenie win i wybawienie od sądu. Po tym wszystkim orszak udawał się na miejsce pochówku. Procesji przewodzili mnisi niosący krzyże, święte księgi oraz kadzielnice; za nimi podążali żałobnicy ze świecami. Tych ostatnich było dużo – biedota miejska miała szansę na jałmużnę w zamian za uczestnictwo w orszaku żałobnym bogatego mieszczanina. Na miejscu ksiądz czynił znak krzyża nad grobem, kropił go wodą święconą i wykopywał w ziemi płytki rowek w kształcie krzyża. Potem przystępowano do właściwego wykopania dołu, a czynności tej towarzyszyły śpiewy psalmów. Na koniec opuszczano trumnę w dół, odmawiano ostatnią kolektę o przebaczenie duszy zmarłego, zasypywano grób i kładziono na nim płaski nagrobek. Ci, których nie stać było na zakup trumny, musieli ją wynajmować, a w ostatnim momencie zwłoki oczywiście wyjmowano i chowano tylko zaszyte w skórę. Po zakończonym pochówku orszak, przy śpiewie siedmiu psalmów pokutnych, wracał do kościoła. Jeszcze przez jakiś czas po pogrzebie bliscy zapalali na grobie świece i znicze, po kilku latach kości mogły jednak zostać wyjęte i przeniesione, by zrobić miejsce następnym zmarłym. Tekst jest fragmentem książki „Życie w średniowiecznym mieście”, Frances i Joseph Gies
Jak w większości kwestii, w przypadku ślubu kościelnego, najlepiej jeśli zgłosicie się do Waszego księdza i ustalicie z nim, czy z takiego zwolnienia możecie skorzystać. Jeżeli jednak tylko jedno z Was mogłoby skorzystać z takiego zwolnienia, to prawdopodobnie i tak oboje będziecie musieli pójść na nauki przedmałżeńskie. 👫
Powrót do listyWiadomości | czwartek, 9 kwietnia 2020 Są razem już od dziesięciu lat, mają dwójkę dzieci i ślub ... za trzy tygodnie! Izabela i Łukasz długo czekali z organizacją uroczystości, a i tak nie zdołali dopiąć wszystkich szczegółów. Przyszła panna młoda nie ma sukni ślubnej, a garnitur pana młodego jest na niego za duży. Przed prowadzącymi program "Ach, ten ślub!" - Magdaleną Sochą-Włodarską i Agnieszką Winnicką - sporo pracy. Czy poradzą sobie z wyzwaniem, jakie przyniesie im 2. odcinek 2. sezonu?Co zrobić, kiedy na trzy tygodnie przed weselem panna młoda nie ma wymarzonej sukni, a pan młody garnituru? To proste! Poprosić nasze prowadzące o pomoc! Tak też zrobili Izabela i Łukasz, rodzice dziewięcioletniego Mateusza i siedmiomiesięcznej poznała się dziesięć lat temu. Iza była koleżanką kuzyna Łukasza. Od razu wiedzieli, że są dla siebie stworzeni, a Łukasz postanowił trafić do serca Izabeli... przez żołądek i przygotować wyjątkową kolację! Para doczekała się dwójki dzieci i właśnie przygotowuje się do ślubu, który będzie wisienką na torcie ich wszystko jednak idzie zgodnie z planem. W przedślubnym stresie Łukaszowi udało się zrzucić nieco kilogramów. Garnitur, który pan młody kupił jakiś czas temu, zupełnie na niego nie pasuje. Dodatki też pozostawiają wiele do życzenia. Izabela natomiast swoją suknię zamówiła przez Internet. Jest za duża, a jej wykonanie nie jest zadowalające. Magda nie może więc zostawić pary bez pomocy!Iza i Łukasz marzyli o weselu w stylu glamour. Dlatego sami przygotowali piękne biało-złote gadżety - papeterię, księgę gości, tablice rejestracyjne i podziękowania dla zaproszonych osób. Jednak, aby wesele mogło nabrać naprawdę ekskluzywnego charakteru, niezbędna jest pomoc Agnieszki!Czy 3 dni wystarczą, aby uratować wesele Izy i Łukasza? Jak dobrze wykorzystać motyw złota na przyjęciu weselnym? Jak znaleźć oryginalne upominki dla bliskich? Zapraszamy na drugi odcinek “Ach, ten ślub!”.PREMIERA 2. odcinka 2. sezonu programu "Ach, ten ślub!" w niedzielę 12 kwietnia o godzinie 14:30. Powtórki odcinka:wtorek 14 kwietnia, 13:55środa 15 kwietnia, 20:55piątek 17 kwietnia, 16:55sobota 18 kwietnia, 15:00PODZIĘKOWANIA DLA:Białej Damy za udostępnienie - Hotel "Kot" Hanna Gadomska za udostępnienie Jareckiej "Wymarzone Wesele" za słodki Design za użyczenie krzeseł na za stylizację Pana Export za Logiński Art za Centrum Tańca za pokaz tańca na za użyczenie materiałów video ze ślubu. Komentarze (0)pokaż wszystkie komentarzeukryj najgorzej ocenianepokaż wszystkie komentarzePomoc | Zasady forumPublikowane komentarze sa prywatnymi opiniami użytkowników portalu. TVN nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.
oVeyHfe. ixlj0x25wt.pages.dev/48ixlj0x25wt.pages.dev/46ixlj0x25wt.pages.dev/22ixlj0x25wt.pages.dev/87ixlj0x25wt.pages.dev/38ixlj0x25wt.pages.dev/64ixlj0x25wt.pages.dev/23ixlj0x25wt.pages.dev/95
dzieci prowadzące do ślubu